Kryzys polityczny w Portugalii, a w mniejszym stopniu problemy Grecji, wywołały w dniu dzisiejszym falę wyprzedaży na europejskich giełdach. Najmocniej traci portugalska giłda, gdzie spadki sięgają 5,4%. Równie mocna fala wyprzedaży przetoczyła się przez tamtejszy rynek długu, podnosząc rentowności 10-letnich obligacji o 125 punktów bazowych do 7,787%. Luke Baker z agencji Reutera w przygotowanej analizie dowodzi, że problemy tych dwóch państw mogą na nowo rozniecić kryzys w strefie euro.
Poniżej treść analizy autorstwa Bakera, w tłumaczeniu Anny Włodarczyk-Semczuk:
---
Portugalia i Grecja mogą na nowo rozniecić kryzys w E17
Stojący o krok od upadku portugalski rząd skierował uwagę rynków na fakt, iż pozostający od blisko roku w stanie hibernacji kryzys zadłużenia w strefie euro może lada chwila wybuchnąć z nową siłą.
W Grecji, Słowenii, Włoszech, na Cyprze i w Hiszpanii, a ostatnio w Portugalii, gdzie dymisję złożył minister finansów, pojawiły się nowe problemy po 10 miesiącach spokoju wymuszonego przez Europejski Bank Centralny (ECB).
Dymisję złożył też minister spraw zagranicznych. Premier Portugalii Pedro Passos Coelho oświadczył jednak we wtorek wieczorem, że zamierza dalej kierować pracami rządu, aby zapewnić krajowi stabilność.
Jeśli jednak jego rząd upadnie, co wydaje się coraz bardziej prawdopodobne, pojawią się pytania o zdolność Lizbony do wypełnienia zobowiązań wynikających z otrzymanego w 2011 roku pakietu pomocowego.
Portugalia była wskazywana jako przykład kraju, który robi wszystko co trzeba, by wyjść z kryzysu. Teraz Lizbonie trudniej będzie utrzymać tę dobrą reputację.
Grecja z kolei ma czas o poniedziałku, by udowodnić, że potrafi spełnić wymogi niezbędne do tego, by otrzymać kolejną transzę pomocy od Unii Europejskiej (UE) i Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW).
Przedstawiciele UE starają się minimalizować obawy przed pogłębieniem kryzysu, twierdząc, że na rynkach finansowych panuje spokój od czasu, gdy prezes ECB Mario Draghi zapowiedział ubiegłego lata, że zrobi wszystko co konieczne, by chronić euro.
Szef Komisji Europejskiej (KE) Jose Manuel Barroso mówił, że najgorszą fazę kryzysu region ma już za sobą, a komisarz do spraw gospodarczych i walutowych Olli Rehn wielokrotnie odrzucał tezę, że strefa euro może się rozpaść.
Jednak mimo szczerych chęci, by spokój zachować, przedstawiciele UE po cichu przyznają, że nie wszystko idzie dobrze, a wiele różnych problemów może sprawić, że region ponownie pogrąży się w kryzysie.
"Zawsze są jakieś kwestie buzujące się tuż pod powierzchnią" - powiedział unijny dyplomata, który znajdował się na pierwszym froncie walki z kryzysem, odkąd wybuchł on w Grecji w 2010 roku.
"Kryzys jeszcze nie minął. Być może nie ma pilnych problemów, ale sądzę, że wszyscy zdajemy sobie sprawę, że pod powierzchnią jest jeszcze wiele spraw, które mogą wypłynąć i dać nam się we znaki" - dodał.
W czasie wtorkowego spotkania przedstawicieli resortów finansów strefy euro panowała zgoda co do tego, że "nie ma uzasadnienia dla optymizmu, a sytuacja w strefie euro jest gorsza niż na to wyglada", podał jeden z uczestników spotkania.
Szczególnym powodem do niepokoju jest sytuacja w Portugalii, ocenił ekonomista JP Morgan Alex White.
"Informacja, że minister spraw zagranicznych Paulo Portas zrezygnował, znacząco zwiększa nasze krótkoterminowe obawy (...) W tej chwili zagrożenia wydają się spore" - napisał White w raporcie dla klientów.
Wszystkie te wydarzenia nastąpiły w sytuacji, gdy koszty finansowania w strefie euro zaczęły rosnąć, ponieważ zapowiedź ograniczenia programu zakupu aktywów przez Fed wywołała silne zawirowania na globalnych rynkach.
W środę rentowności 10-letnich obligacji Portugalii wzrosły do ośmiu procent w reakcji na informacje o dymisjach kolejnych ministrów, które mogą zagrozić koalicji rządowej.
Niepokojąca jest też znów sytuacja w Grecji. Proces prywatyzacji, który miał pozwolić krajowi zmniejszyć ogromne zadłużenie, utknął w martwym punkcie, nie widać też dużych postępów w zakresie reformy sektora publicznego.
Premier Antonis Samaras wykluczył dalsze cięcia budżetowe. Jego rząd chciałby obniżyć cel dotyczący przychodów z prywatyzacji, a w budżecie państwowego zakładu ubezpieczeń zdrowotnych brakuje miliarda euro.
Pojawiają się sugestie, że UE i MFW mogą odmówić wypłaty kolejnej transzy pomocy dla Aten wartej 8,1 miliarda euro lub jej części, bądź wypłacić ją w mniejszych ratach, by skłonić grecki rząd do podjęcia zdecydowanych działań.
Bardziej zdecydowane działania pożyczkodawców byłyby ryzykowne, ponieważ Grecja musi w przyszłym miesiącu spłacić dużą część obligacji, a nikt nie chciałby ryzykować jej niewypłacalności.
W obliczu zaplanowanych na wrzesień wyborów w Niemczech kanclerz Angela Merkel bardzo się stara uniknąć dodatkowych zawirowań.
KRYZYS BUDZI SIĘ NA NOWO
Pojawiły się również powody do niepokoju po stronie Hiszpanii i Włoch, dwóch dużych gospodarek regionu, a także problemy w sektorze bankowym Słowenii i Cypru oraz psujący nastroje skandal w Irlandii.
W raporcie dla klientów z ubiegłego miesiąca włoski Mediobanca przestrzegł, że kraj "nie uniknie zwrócenia się do UE o pomoc" w ciągu najbliższych sześciu miesięcy, o ile koszty finansowania nie spadną, a gospodarka nie nabierze rozpędu.
Premier Enrico Letta, który objął rządy w kwietniu, boryka się z niestabilną koalicją. Były premier Mario Monti grozi, ze wycofa swoje wsparcie dla rządu ze względu na powolne tempo wdrażania reform.
Choć Hiszpanii udało się dotąd uniknąć zwrócenia się po pomoc, jej banki - które w 2012 roku otrzymały 40 miliardów euro z europejskiego funduszu pomocowego - są dalekie od wyjścia na prostą, podobnie jak banki irlandzkie.
MFW w ubiegłym miesiącu chwalił oba kraje za ich postępy, choc jednocześnie przestrzegał przez dalszymi zagrożeniami.
"Jest bardzo wiele negatywnych czynników, również poza Grecją. Jeśli chodzi o te inne, chcemy tylko, by nie pojawiły się przed końcem wakacji" - poinformował wysoka rangą decydent ze strefy euro.
W Irlandii, która poradziła sobie najlepiej wśród krajów, które zwróciły się o międzynarodową pomoc, i która ma wyjść z programu pomocowego w dalszej części roku, pojawił się problem bardziej wizerunkowy.
Transkrypcja rozmowy telefonicznej z 2008 roku pokazała, że bankowcy Anglo Irish Bank bagatelizowali decyzję irlandzkiego rządu, by objąć ich zobowiązania gwarancjami, co ostatecznie poskutkowało gwałtownym zwiększeniem długu kraju.
Robili sobie też żarty z Niemiec - które sfinansowały w dużej części pomoc dla pogrążonych w kryzysie krajów - śpiewając na nagraniu "Deutschland ueber alles", co zirytowało przedstawicieli niemieckiego rządu.
Choć problemy Irlandii prawdopodobnie przygasną z czasem, kłopoty Portugalii, Grecji i Cypru wydają się jak najbardziej aktualne, i wygląda na to, że wyzwania stojące przed Włochami i Hiszpanią też wcale szybko nie znikną.
Instytucje Unii Europejskiej w sierpniu praktycznie zawieszają działalność. To jednak raczej nie zapobiegnie letnim burzom w sytuacji, gdy drzemiący kryzys na nowo się rozbudza.
---