Ubiegły tydzień na rynku ropy naftowej był bardzo nerwowy. W pierwszej jego połowie notowania tego surowca dynamicznie spadły (w przypadku ropy Brent zeszły one poniżej poziomu 55 USD za baryłkę), ale później cena tego surowca równie szybko odrabiała straty, kończąc miniony tydzień w okolicach 56,60-56,80 USD za baryłkę. Tym samym, ceny ropy naftowej dotarły do okolic tegorocznych szczytów cenowych, co z kolei wczoraj przyczyniło się do spadku cen ropy Brent o około dolara na baryłce.

Mimo wczorajszego spadku, cena ropy naftowej utrzymuje się w konsolidacji już praktycznie od połowy grudnia. Stronie popytowej wciąż sprzyjają informacje dotyczące cięcia produkcji ropy przez kraje OPEC i non-OPEC, do którego owe państwa zobowiązały się pod koniec listopada ub.r. W ostatnich tygodniach na rynek napływały informacje o tym, że producenci skrupulatnie dopasowują się do nowych limitów produkcji.

Potwierdziły to także ostatnie raporty. Już w piątek pojawiły się spekulacje o tym, że kraje kartelu wykonały już 92% cięcia wydobycia z łącznych 1,2 mln baryłek, do których się zobowiązały. Dzisiaj swój oficjalny raport dotyczący produkcji ropy naftowej w styczniu przedstawił sam OPEC – który pokazał, że produkcja ropy naftowej w krajach kartelu spadła w styczniu o 890 tysięcy baryłek dziennie. 11 państw objętych cięciami produkcji faktycznie znacząco obniżyło wydobycie – przy czym przedstawiciele Arabii Saudyjskiej obcięli produkcję aż o 700 tysięcy baryłek dziennie (do poziomu 9,748 mln baryłek dziennie), czyli o więcej niż ten kraj się zobowiązał.

Chociaż liczby prezentowane przez OPEC sprzyjają kupującym, to  efekt cięcia produkcji jest niwelowany przez duże wielkości produkcji ropy naftowej w krajach nieobjętych porozumieniem, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. W USA w ostatnich miesiącach rosła liczba funkcjonujących punktów wydobycia ropy naftowej, a kolejne miesiące mają przynieść wzrost produkcji tego surowca ze skał łupkowych.

Paweł Grubiak, Prezes Zarządu, Doradca Inwestycyjny w Superfund TFI, 2017.02.14